Czwarta lekcja Szkoły Teatru rozpoczęła się jeszcze w domu uczestniczek warsztatu nauką sztuki scenicznej "Przedmarańcza". Gotowy już tekst opracowany został ostatecznie przez naszych nauczycieli w składzie wzmocnionym o aktora Mirosława Książka. Tym razem rozgrzewka na Małej Scenie Teatru Rozrywki przebiegała pod hasłem "wzajemnego zaufania". Jedna dziewczyna w parze zamykała oczy i była prowadzona przez drugą, która miała pilnować, by partnerka nie zderzyła się z inną osobą lub nie spadła ze sceny. Mogła też manipulować jej ciałem, zmuszać do siadania, schylania się, skrętów. Rozgrzewka była przygotowaniem do sceny zbiorowej gdzie poszczególne osoby tłumu miały się zachowywać jak rażone impulsem elektrycznym.

 

Po rozgrzewce dziewczyny zostały podzielone na grupy i poszły z instruktorami szlifować swoje role. "Prosektorium" pod kierownictwem Artura tym razem wylądowało w foyer, a grupa Róży ćwicząca okrutne relacje biznesmana z pracownikami w szatni. Na Małej Scenie pozostała najliczniejsza grupa, która miała za zadanie tworzyć miejski tłum, następnie zagrać ludzkie duszyczki, by potem zlec na podłodze prosektorium jako, by tak rzec, element wyposażenia wnętrza. Dziewczyny pod wodzą Krzysztofa nauczyły się jak zmieniać scenografię tak, żeby podczas spektaklu wyszło wszystko w miarę płynnie i wykonywać rzeczy zgodnie z rytmem muzyki, która podpowiada, co kiedy ma się zaczynać i kończyć, bo przecież w czasie spektaklu nie będzie już przy nich nikogo, kto wyda komendę.

 

Po kilku próbach wszystkie grupy wróciły na scenę, by, póki co, technicznie i na sucho, czyli bez muzyki, światła i dialogów popróbować jak wychodzi całość. Oj i tu się zaczęło! Okazuje się, że nie tak łatwo zapamiętać swoje kwestie, nie tak łatwo skorelować ruch osób i nie tak łatwo połączyć trzy scenki bez zgrzytów obsadowych i innych niespodzianek. W tak zwanym praniu wychodzi mnóstwo rzeczy, o których wcześniej nie pomyślano i to tych na pozór błahych, które nie powinny w ogóle zaprzątać uwagi, a które okazują się z pewnych względów kluczowe. Takim czymś okazała się wielkość pomarańczy, które nijak nie chciały się mieścić ani w skórzanej kieszeni płaszcza demiurga czy w kapocie prosektoryjnego ciecia.

Dziewczyny, które mają role mówione dostały za zadanie wyobrażenie sobie co, jak i gdzie mają rozegrać, jak stanąć, jaki ruch wykonać i co sobie wtedy wyobrazić, nie mówiąc już o przećwiczeniu tempa mówienia z kimś z rodziny. Za tydzień próba nerwów podczas prawdziwego spektaklu z publicznością. Będziemy trzymać kciuki!

opracowała Beata Cielecka

 

Zobacz także:

Szkoła Teatru dla Nauczycieli – podsumowanie 3 lekcji

Szkoła Teatru dla Nauczycieli – podsumowanie 2 lekcji

Szkoła Teatru dla Nauczycieli – podsumowanie 1 lekcji

Opublikowano 16 maja 2012

Oceny: 4 / 6 głosów

Kiepski Bardzo dobry

Wróć