Szkoła Teatru dla Nauczycieli
Szkoła Teatru dla Nauczycieli - podsumowanie 5 lekcji
Ostatnia już lekcja "Szkoły Teatru Dla Nauczycieli" była jednocześnie premierą spektaklu "Przedmarańcza". I jak to bywa na uroczystych premierach zostali na nie zaproszeni honorowi goście. W tym wypadku – rodziny i znajomi uczestniczek warsztatów. Do ich przybycia dziewczyny, mocno stremowane i podminowane ćwiczyły role, co na początku wychodziło dosyć... kiepsko. Dialogi się myliły, nie trafiałyśmy w te emocje, które miały zaistnieć, zapominałyśmy, gdzie miałyśmy stać, co robić i jak się ruszać, światło i muzyka były niedograne, a ogólnie panował lekki misz masz. Po pierwszej próbie, nasi reżyserzy wytknęli nam błędy, poprawili niedociągnięcia i dali ostatnie wskazówki, przy okazji podpowiadając, co robić, gdy zapomni się tekstu albo podzieje się coś niespodziewanego. Bardzo nam pomogła prosta informacja, że to tylko my wiemy, co ma się dziać na scenie i w którym momencie... Że jeśli dobrze "zagramy" brak konsternacji, gdy zdarzy się wpadka, nikt nie zauważy, że w ogóle miała miejsce. Próba generalna wypadła już rewelacyjnie! Dziewczyny się zmobilizowały a nerwowość przerodziła się w koncentrację! Dały z siebie wszystko, bez żadnej wpadki!
Lekko zmęczone "aktorki" wyszły na przerwę, by złapać ostatni oddech przed występem i odpowiednio się skoncentrować. W międzyczasie zaproszono na widownię gości, niemniej przejętych całym wydarzeniem niż same zaangażowane. Gości powitali, a potem "oswajali" po kantorowsku Róża i Krzysztof. A potem był spektakl! I było tak, jak miało być! Oprócz paru niezauważalnych wpadek (typu potrącenie noża Demiurga przez przechodnia w scenie z miastem) wszystko poszło jak należy! I tak jak to było przećwiczone! Dziewczyny były autentyczne, zabawne, tragiczne i odpychające! Wzruszały widzów, zmusiły do śmiechu, intrygowały zachowaniem i przerażały upiornym śmiechem! Nic, więc dziwnego, że zgarnęły gromkie brawa, a ich mężowie, dzieci i znajomi nawet nie przypuszczali, jakie znają aktorskie gwiazdy! Bo i dziewczyny zrobiły masę dobrej roboty: normalnie aktorzy przygotowują się do przedstawienia półtora miesiąca, one miały na to de facto trzy, i to niecałe lekcje! Sukces spektaklu świętowaliśmy na bankiecie, gdzie wymienialiśmy wrażenia, gdzie wreszcie dziewczyny mogły spokojnie odetchnąć, nie mówiąc już o naszych reżyserach, którzy włożyli w przygotowania mnóstwo pracy i serca!
Pokrzepieni wróciliśmy na widownię małej sceny, gdzie zaczął się spektakl 4 lekcji teatru. Oszałamiający miejscami np. wtedy, gdy Krzysztof niesamowicie ekspresyjnie tańczył na szczudłach Stingowe "Roxanne", interpretację znaną nam z "Moulin Rouge". Nie podejrzewaliśmy, że poruszając się na szczudłach można uzyskać ruch tak porywający, będący czystą ekspresją i tyle przez niego wyrazić: ból, rozpacz i wściekłość! Innymi motywami było życie miasta: nieustanny, ogłupiający ruch, kafkowskie wręcz wprzęgnięcie w machinę biurokracji, anonimowość, jaka tyczy każdego mieszkańca takiego molocha, która sprawia równocześnie, że nie zdajemy sobie sprawy z tajemnic, jakie kryją sąsiednie drzwi... Niełatwa to była lekcja, nie uwodziła pięknem i estetyką, ale miała w sobie coś z toksycznej wielkomiejskiej codzienności.
Ten pełen wrażeń dzień zakończył się uroczystym rozdaniem dyplomów, podziękowaniami dla organizatorów i siarczystymi całusami, jakimi pożegnali reżyserzy swoje hołubione przez ostatnie miesiące aktorki. Wszyscy mają nadzieję na ciąg dalszy i mamy nadzieję, że ów nastąpi...
opracowała Beata Cielecka
Zobacz także:
Szkoła Teatru dla Nauczycieli – podsumowanie 4 lekcji
Szkoła Teatru dla Nauczycieli – podsumowanie 3 lekcji