Międzynarodowy Dzień Bez Przemocy HOMO PACIFICUS A SZKOŁA

Zbliża się 2 października, Międzynarodowy Dzień Bez Przemocy. To czas, w którym warto poczynić refleksję, co my – nasza mała społeczność szkolna, robimy, aby redukować to zjawisko, ale też co ja, jako wychowawca, nauczyciel, rodzic mogę jeszcze zrobić, aby zwiększyć szansę na wzrost postaw ogólnej życzliwości i wzajemnej pomocy.

W nawiązaniu do tego szczególnego dnia chcemy poruszyć kilka ważnych kwestii związanych z tym zagadnieniem

Na wstępie chcemy zwrócić uwagę na pewien ważny aspekt językowy – co w naszych wypowiedziach akcentujemy i jakie mogą być tego konsekwencje. Sformułowanie "bez przemocy" skupia naszą uwagę bardziej na problemie (przemoc), niż na konstruktywnej wizji świata przeciwstawnej temu pojęciu.

Większości z nas znany jest przykład wskazujący na szczególną pracę naszego umysłu, kiedy to nasze życzenie rozmija się z potencjalną możliwością jego spełnienia (kiedy słyszymy polecenie "nie myśl o zielonym", w naszej głowie natychmiast pojawia się "zakazana" zieleń). Podobnie jest z wypowiadanym hasłem "musimy zadbać, aby nasz szkoła była bez przemocy". To, co przykuwa w nim naszą uwagę, to właśnie owa niechciana przemoc. Uważamy zatem, że podczas pracy z młodzieżą szczególnie istotne jest ogniskowanie uwagi na tym, co ma być w miejsce przemocy. Wydaje nam się ważne, aby w pracy szkolnej używać sformułowań kreujących działania nastawione na budowanie pozytywnych relacji i np. zamiast hasła "Dzień bez Przemocy" proponować "Dzień Przyjaźni", "Dzień Życzliwości", "Dzień Sympatycznych Zachowań".

Jeśli nie "prze-moc" i nie "nie-moc", a "moc", to w takim razie istotne jest, jak tę moc rozumiemy. Pakiet "mocy" społecznej z całą pewnością mieści w sobie empatię, radzenie sobie ze złością, umiejętność rozwiązywania problemów interpersonalnych. Kluczowym momentem z punktu widzenia budowania owej "mocy" są początki życia szkolnego dziecka. Pierwsze klasy mogą stanowić (pod opieką świadomego i uważnego nauczyciela) kuźnię, w której wykuwa się i rozwija wspomniane umiejętności. To czas, kiedy najłatwiej kompensuje się deficyty wyniesione przez dzieci z domów rodzinnych. Często zżymamy się w szkołach, mówiąc; "bo rodzice NIE...". Oczywiście, oni mają wpływ największy. Nikt jednak nie musi ubiegać się o "licencję na rodzica", toteż często z racji własnej niewiedzy, własnych trudności, braku umiejętności, rodzice nie rozwijają u dzieci pożądanych postaw i zachowań. Rodzic działa najlepiej jak potrafi, wykorzystując to, co potrafi. W rezultacie efekty oddziaływań wychowawczych domu bywają odmienne od tych, które chcielibyśmy widzieć u naszych uczniów. Istnieje wiele doniesień z badań nad korektą postaw i zachowań (np. opisane przez Martina E.P. Seligmana, twórcę psychologii pozytywnej, w pozycji "Optymistyczne dziecko"), które wskazują, że wspierające działania osób znaczących w życiu dziecka, potrafią zatrzymać koło zamachowe społecznej równi pochyłej.

Innym ważnym aspektem podejmowanych przez nas działań jest ich systematyczność, dlatego więc "Dzień Przyjaźni", powinien raczej stać się punktem startu aniżeli pozostać jednodniowym happeningiem. Jeśli naprawdę mamy kotwiczyć uwagę uczniów na społecznie akceptowalnych zachowaniach, jeśli wypracowane wspólnie z klasami kontrakty mają się okazać trwałe i skuteczne, to pamiętajmy, że jedynie cykliczne rozmowy, powracające dyskusje, ewaluacja zachowań uczniów pod hasłem "jak minął tydzień?" w aspekcie wzajemnej życzliwości, ma szansę przynieść zamierzone efekty. Jedynie stałe i atrakcyjne w swojej formie "odświeżanie" priorytetów daje szansę na budowanie pożądanych postaw. Kształtowanie postaw i zmiana zachowań, to proces czaso- i energo-chłonny.

Powyższe stwierdzenie łączy się z kolejnym ważnym punktem rozważań. Otóż istotne zmiany możemy osiągnąć tylko spójnością oddziaływań całego zespołu nauczycielskiego i przy pełnym jego zaangażowaniu. Dan Olweus, szwedzki psycholog, twórca skutecznego programu przeciwdziałania mobingowi w szkołach, jednoznacznie wpisuje pełne zaangażowanie grona pedagogicznego jako warunek konieczny tejże skuteczności.

Jeśli mamy być kreatorami zmiany, musimy być także świadomi wielkiej siły modelowania oraz siły sprawczej języka, jakim sami się posługujemy. Marshall Rosenberg, twórca koncepcji komunikacji bez przemocy, rozróżnia "język żyrafy" i "język szakala". Chcielibyśmy wierzyć, że w naszych codziennych kontaktach z uczniami posługujemy się tylko tym pierwszym, który kreuje życzliwość i pozytywne relacje.

W naszych działaniach ukierunkowanych na wychowywanie Homo Pacificus w szkołach, warto zatem zapamiętać i przyjąć jako motto do swojej pracy słowa wielkiego Mahatmy Gandhiego: "Bądźcie zmianami, które chcecie zobaczyć w świecie ".

Beata Łęcka
Krystyna Szczęsna-Witkowska
Konsultanci Pracowni Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej
ROM-E Metis w Katowicach

Opublikowano 22 września 2010

Oceny: 5 / 2 głosów

Kiepski Bardzo dobry

Wróć